Najczęstsze mity rodzicielskie, z którymi rozprawiamy się podczas konsultacji
Najczęstsze mity rodzicielskie, z którymi rozprawiamy się podczas konsultacji
Podczas konsultacji w projekcie Wsparcie na starcie regularnie spotykamy się z rodzicami, którzy chcą jak najlepiej wspierać swoje dzieci, ale często mierzą się z różnymi opiniami przekazywanymi przez rodzinę, znajomych czy Internet. Wokół rozwoju dziecka krąży wiele mitów — powtarzanych z dobrych chęci, lecz niestety prowadzących do opóźnionej diagnozy lub niepotrzebnego stresu.
Dlatego przygotowaliśmy zestawienie przekonań, które najczęściej pojawiają się podczas naszych spotkań, oraz wyjaśnienie, jak wygląda rzeczywistość z perspektywy specjalistów.
Mit 1: „Z tego wyrośnie!”
Ten mit słyszymy zdecydowanie najczęściej. Dotyczy wszystkiego: asymetrii, chodzenia na palcach, opóźnień mowy, trudności z równowagą czy zachowań sensorycznych.
Oczywiście — dzieci rozwijają się w różnym tempie i niektóre „niedoskonałości” z czasem faktycznie się wyrównują. Problem polega na tym, że rodzic nie jest w stanie przewidzieć, które objawy miną, a które są sygnałem poważniejszych trudności.
Wczesna interwencja działa jak profilaktyka — zamiast czekać, aż problem urośnie, można reagować od razu i wspierać dziecko bez stresu, pośpiechu i wyrzutów sumienia.
Mit 2: „Chłopcy mówią później, to normalne.”
Współczesne badania są jednoznaczne: różnice między rozwojem mowy chłopców i dziewczynek są minimalne i nie usprawiedliwiają opóźnień.
Jeśli 2–3-letni chłopiec prawie nie mówi, nie łączy słów, nie naśladuje dźwięków lub nie wykazuje chęci komunikowania się, to nie „cecha chłopięca”, ale wyraźny sygnał do konsultacji.
Takie przekonanie bywa krzywdzące — opóźnienie mowy może oznaczać trudności sensoryczne, słabe napięcie aparatu mowy, problemy z funkcjami prymarnymi, a nawet niedosłuch. Im szybciej to sprawdzimy, tym lepiej dla dziecka.
Mit 3: „Jak dziecko nie raczkowało, to nic się nie stało.”
Raczkowanie to jeden z najważniejszych etapów rozwoju — nie tylko „forma przemieszczania się”, ale ogromny trening dla mózgu:
- łączy pracę obu półkul,
- rozwija koordynację,
- poprawia napięcie mięśniowe,
- przygotowuje do nauki pisania i czytania,
- wspiera późniejszą koncentrację.
Brak czworakowania nie zawsze musi oznaczać trudności, ale warto sprawdzić, dlaczego dziecko ten etap ominęło. Może być to związane np. z obniżonym napięciem mięśniowym lub słabą stabilizacją — a im szybciej zostanie to zauważone, tym łatwiej nadrobić zaległości.
Mit 4: „On jest leniwy, dlatego nie ćwiczy.”
Dzieci nie są leniwe — dzieci sygnalizują w ten sposób trudność.
Jeśli maluch unika aktywności ruchowych, szybko się męczy, przewraca lub woli statyczne zabawy, najczęściej stoi za tym:
- problem z napięciem mięśniowym,
- słaba stabilizacja,
- trudności z równowagą,
- zaburzenia integracji sensorycznej,
- niezdiagnozowane wady postawy.
Nazywanie tego „lenistwem” sprawia, że dziecko zaczyna myśleć o sobie w negatywny sposób. A prawda jest taka, że potrzebuje nie presji, lecz wsparcia — najlepiej fizjoterapeuty lub terapeuty SI.
Mit 5: „To tylko grymaszenie, nie zaburzenia sensoryczne.”
„On nie lubi mycia głowy, bo jest uparty”,
„Ona nie chce nowych ubrań, bo grymasi”.
Te sytuacje rzeczywiście mogą wydawać się zwykłymi „fochami”, ale bardzo często kryją się za nimi realne trudności sensoryczne.
Dzieci z zaburzeniami przetwarzania sensorycznego mogą:
- odczuwać dotyk jako bolesny,
- rejestrować dźwięki dużo silniej niż inni,
- nie tolerować metek, szwów i faktur,
- unikać lub przeciwnie — intensywnie poszukiwać ruchu,
- mieć trudności z równowagą i koordynacją.
To nie „charakterek”, lecz sygnał, że układ nerwowy pracuje inaczej i wymaga wsparcia.
Dlaczego warto rozprawiać się z mitami?
Bo mity powodują, że rodzice czekają zbyt długo. Słyszą: „poczekaj”, „nie panikuj”, „to normalne”, a czas, który można by wykorzystać na wsparcie rozwoju dziecka, mija bezpowrotnie.
Tymczasem wczesna diagnoza nie oznacza „stygmatyzowania”, tylko:
- uspokojenie rodzica,
- jasne wskazówki,
- plan działań dopasowany do dziecka,
- większą szansę na wyrównanie trudności.
Najważniejsze jest to, by rodzic zaufał swojej intuicji — bo to właśnie ona najczęściej podpowiada, że „coś jest nie tak”.